Felieton interwencyjny.
Autorka: Lowisa Lermer
Wpis: 10 września 2021.
HISTORIA JEDNEGO POWSTAŃCA NAPISANA PRZEZ URZĘDNIKÓW.
„Błądzić jest rzeczą ludzką” (Seneka Starszy), ale „Tkwić w błędzie może tylko głupiec” (Cycero). „Błędu lepiej naprawić, aniżeli bronić, bo go coraz to większym przychodzi zasłonić” (A.Fredro)
Najstarszy boernerowski powstaniec warszawski nie ma lekko, od lat toczy bowiem prywatną wojnę z urzędnikami samorządowymi. Nie może się bowiem pogodzić z krzywdą jaką mu wyrządzili. Oczekuje naprawienia popełnionych „błędów” (czy faktycznie były to tylko błędy?) urzędniczych i sprawiedliwości – nadaremno!
O co mu chodzi?
Jego sprawa ma swój początek w 1949 roku, gdy nie pytany o zdanie, został wcielony do wojska i skierowany do Grupy Organizacyjno-Przygotowawczej WAT, której zadaniem było, stworzenie od podstaw, wojskowej uczelni technicznej.
W 1953 przydzielono mu kwaterę służbową, w opuszczonym przez właścicieli domu na Boernerowie (zob. felieton o wysiedleniu- link), gdzie mieszka do dziś.
W 1981 działka, którą użytkował od 1953, została podzielona na połowę, przy czym druga jej część została szybko sprzedana (trwała wówczas wyprzedaż nieruchomości tzw. komunalnych, czyli odebranych prawowitym właścicielom, na Boernerowie), z naruszeniem przysługującego mu prawa pierwokupu i zasiedzenia, jako, że minęło 28 lat użytkowania, przez niego, w/w nieruchomości.
Jednocześnie wydzielono z obydwu części działki, wąskie pasy wzdłuż ulicy, rzekomo pod budowę drogi. Pytanie: jakiej drogi, skoro ul. Telewizyjna została wybudowana w 1934 roku i miała się dobrze. Naszego Powstańca o tym fakcie nie poinformowano (był to pamiętny rok wprowadzenia stanu wojennego). To był pierwszy „błąd” urzędników. Za nim poszły kolejne.
W 1983 roku nabył on dom oraz wszedł w wieczyste użytkowanie działki. Zapłacił Miastu za 99 lat wieczystej dzierżawy całej działki.
Nie poinformowano go wtedy, że działka ma, jak się potem okazało, wadę ukrytą, w postaci braku dostępu do drogi publicznej czyli ul. Telewizyjnej, przy której w/w nieruchomość się znajduje. To był drugi „błąd” urzędników.
W 1995 roku dokonano tzw. odnowienia ewidencji gruntów. Musieli to robić geodeci. Musieli w tym celu wejść na Jego działkę. Musieli dokonać podziału geodezyjnego i ustanowić geodezyjne znaki graniczne. Starszy Pan nigdy ich nie widział. Żadnych znaków granicznych, dzielących jego działkę i rozgraniczających ją od wspomnianego pasa przyulicznego, który rzekomo nie jest jego własnością, nigdy nie było . To był trzeci „błąd” urzędników.
W 2002 roku Powstaniec przekształcił wieczyste użytkowanie działki we własność, przy czym i tym razem nie poinformowano go, że działka nie ma dostępu do drogi publicznej. To był czwarty „błąd” urzędników.
O tym, że nie jest właścicielem całej swojej działki dowiedział się dopiero w 2004 roku, przy czym poinformowano Go wówczas, że Miasto rzekomo nabyło rzeczony pas gruntu przy ulicy, jakoby pod budowę ul. Telewizyjnej, którą miano poszerzyć, ale tylko w wybranych miejscach, przed niektórymi posesjami, a nie na całej długości ulicy – w „ząbek”.
Jest to o tyle ciekawe, że ulicy Telewizyjnej, ani żadnej innej, nie można poszerzyć, bo na zabytkowym Boernerowie siatka i geometria ulic jest chroniona przez konserwatora, co oznacza, że nie można zmieniać ich parametrów. Zamierzano wprawdzie przebudować ulicę Telewizyjną, ale w dotychczasowej szerokości, a więc bez jej poszerzania. W projekcie przewidziano poszerzenie, ale tylko chodnika, do 2 metrów szerokości, kosztem likwidacji tego, jaki znajduje się po drugiej stronie ulicy. Tam mieszkańcy mieli wychodzić wprost na jezdnię. Z projektu szybko się wycofano, po proteście mieszkańców ul. Telewizyjnej.
Dlaczego przyjęto taką narrację o przebudowie / poszerzeniu, którego być nie mogło, nie wiadomo. To był piąty „błąd” urzędników.
Dopiero w 2004 roku, a więc w dwa lata po sprzedaży, jak wynika z dokumentów, dokonano formalnego wyłączenia paska gruntu, dzielącego jego działkę od ulicy i uregulowano w księdze wieczystej. Następnie zaoferowano Mu zawarcie umowy dzierżawy, nie wspominając, że taka umowa przerywa zasiedzenie. To był szósty „błąd” urzędników.
Orzeczono że ma płacić za 35 m2, przy czym nie wyjaśniono z czego wynika takie wyliczenie. Wszak nie wykonano rozgraniczenia geodezyjnego działek i nie wiadomo gdzie przebiega granica pomiędzy jego własnością, a rzeczonym paskiem gruntu, za który ma płacić dzierżawę. Urzędnicy na piśmie (z 2013 roku) ten brak stwierdzili. Oznacza to, ni mniej ni więcej, że opłatę dzierżawną naliczono „z sufitu”. To był siódmy „błąd” urzędników.
W 2009 roku nasz Powstaniec złożył wniosek o przekształcenie powyższej dzierżawy w prawo własności. Odmówiono mu ze względu na brak wiedzy urzędu o rozgraniczeniu (!)
W 2012 roku ponowił wniosek, z tym samym skutkiem.
W 2015 roku starszy Pan zrzekł się niechcianej dzierżawy, ale urzędnicy zagrozili mu brakiem dostępu do drogi publicznej i naliczeniem opłaty za bezumowne korzystanie z wyjścia na ulicę. Uległ.
18 maja 2021 starszy Pan ponownie zrzekł się narzuconej mu siłą, niechcianej dzierżawy, bo obciąża nadmiernie jego niezbyt zasobną kieszeń. Urzędnicy straszą, że jeśli się zrzeknie dzierżawy, będzie musiał zapłacić za drogę konieczną przez pas gruntu o szer. ok. 1- 2 metra, dzielący go od ulicy i pokryć koszty procedur i notarialne oraz zlikwidować tzw. naniesienia, czyli ogrodzenie, które nota bene istnieje od 1934 roku i jest zgodne z podziałam parcelacyjnym dokonanym w 1932 roku i zastał je, gdy w 1953 roku tu zamieszkał – w dodatku znajduje się ono na terenie działki Miasta, a nie jego. Jeżeli by je rozebrał, naraziłby się na zniszczenie cudzego mienia.
Starszego Pana (ma 98 lat i 9 miesięcy) przerastają te wymagania. Jest zrozpaczony. Bezradny.
Na marginesie tej farsy, będącej „komedią omyłek”, nasuwają się liczne pytania i wątpliwości. Zadał je nasz Powstaniec w swoim piśmie (j.w.) ale nie otrzymał odpowiedzi. Każdemu myślącemu człowiekowi nasuwa się przede wszystkim pytanie :
- Na jakiej podstawie, skoro, jak urzędnicy sami przyznali, (cyt.) „nie posiadają dokumentacji określającej linię rozgraniczającą ulicę Telewizyjną”, ustalili owe 35 m2?
- Dlaczego urzędnicy, z taką konsekwencją i przez tyle lat, zatajali przed nim fakty, istotne dla sprawy?
- Dlaczego ukryli istotną wadę sprzedanej mu działki, jaką był brak dostępu do drogi publicznej?
- Czy w takiej sytuacji, przed dokonaną sprzedażą, sami nie powinni byli wytyczyć i zagwarantować mu drogi koniecznej, bez zmuszania go do niechcianej dzierżawy?
- Dlaczego nie uświadomili mu, że: ma prawo pierwokupu drugiej części podzielonej działki, że uzyskał zasiedzenie (od 1953 do 1981 upłynęło 28 lat), że podpisanie umowy dzierżawnej przerywa zasiedzenie?
Starszy Pan nie uzyskał na nie odpowiedzi, ale ja tak. Otóż sprawa jest prosta; urzędnik dba o interes Miasta, a w interesie Miasta nie leży informowanie nabywców. Koniec i kropka.
Czy urzędnicy odpuszczą warszawskiemu powstańcowi? „Oto jest pytanie”.
Do Zarządu Dzielnicy Bemowo skierowałam apel, aby zwolnili Powstańca z opłat od owej, nienależnej dzierżawy. Wszak urzędnicy bemowscy, tak jak my wszyscy, zawdzięczają takim jak On, że mogli żyć w Polsce, a nie w 19 republice rad i że teraz żyją w wolnym kraju.
Tekst został napisany na podstawie relacji zainteresowanego oraz udostępnionej dokumentacji, w tym korespondencji z urzędem, głównie na podstawie otrzymanych od urzędników odpowiedzi.
W takiej samej sytuacji, jak nasz Bohater znajduje się ponad setka właścicieli nieruchomości na Boernerowie. Są to wieczyści dzierżawcy. Właścicielom dano spokój. Przed ich domami poszerzania ulic nie będzie. W 1995 roku Miasto dokonało wspomnianego odnowienia ewidencji nie tylko na Boernerowie, ale na wielu osiedlach, w innych dzielnicach Warszawy, kwestionując istniejące podziały i wielkość działek. Rzekomo granice się nie zgadzały. Nawet jeśli tak było, to na Boernerowie mogły zostać poprzesuwane jedynie granice pomiędzy sąsiadami (jest to więc ewentualnie spór sąsiedzki), ale w żadnym wypadku od ulicy, bo tu pierzeja ogrodzeń pozostaje niezmieniona od 1934 roku i czyżby w całym mieście powodem była budowa istniejących ulic? Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o „kasę”. Znakomity sposób na ostrzyżenie owieczek.
Może w ramach sąsiedzkiej solidarności któryś z prawników mieszkających na Boernerowie wesprze naszego Bohatera? Pro Bono.
Tu więcej o Panu Alfredzie – link
Podział geodezyjny:
Redakcja portalu boernerowo.org serdecznie dziękuje za nadesłane materiały zaznaczając, że nie sprawdza dogłębnie informacji w dostarczonych tekstach; za ich treść odpowiadają Autorki lub Autorzy.
Zastrzeżenia co do treści prosimy monitować pod nr telefonu +48 797 529 802 i na e-mail portalu.